piątek, 30 marca 2012

Sen o Osamie Bin Ladenie

Ze wszystkich skrawków codzienności, myśli wysnutych świadomie i nieświadomie, powstaje sen. Jako donosi    źródło z podlinkowanego tekstu (wybaczcie mi ten edukacyjny ton, lecz pewnie nawyki zaaaaawsze nakazują mi podawać źródło), zapotrzebowanie na sen u żyraf wynosi 2 godziny na dobę,  u nietoperzy - 20 godzin na dobę. Zatem jestem czymś pośrednim między żyrafą a nietoperzem, bo sypiam zazwyczaj 6-7 godzin, ewentualnie zbliżam się do pingwinów, fok i delfinów, których półkule mózgowe śpią na zmianę, co poświadczyć mogą moi znajomi, współpracownicy, współrozmówcy i rodzina.Nasza dowolnie modyfikowalna  i podważalna encyklopedia donosi, że śnie (snu, senowi, senie???) towarzyszą różne ciekawe objawy, które niejako obnażają problemy ludzkiego życia na jawie. Mamy zatem somnabulizm, czyli lunatyzm, mamy bruksizm (zgrzytanko zębami), mamy zespół niespokojnych nóg, ukrywający się pod wdzięczną nazwą "zespół Wittmaacka-Ekboma" i zapewne kilka innych ciekawych rzeczy, z którymi i Wy i ja mieliśmy okazję się zetknąć. Na ich temat można zapisać wiele stron, prawdopodobnie kiedyś do tego wrócę, pozwólcie jednak, że napiszę tu nie o tym, a o czymś innym - o śnie, marze sennej, dreaming, traumen, czy jak to tam inne osoby i narody zwą. Konsolidacja pamięci, pojawienie się wrzecion snu, aktywność elektryczna mózgu i inne zagadnienia badane przez psychiatrów i neurologów sprawiają, że w naszej głowie pojawia się sen. Fajnie, gdy możemy go zapamiętać i opowiedzieć, częściej jednak bywa, że o nim zapominamy. Na pewno każdy z nas ma przynajmniej jeden misz-masz w swojej pamięci, którego scenariusza nie powstydziłby się nawet najbardziej sprawy satyryk i autor grotesek, twórca dzieł zaliczanych do surrealizmu lub po prostu zeschizowany artysta piszący wszelakie teksty i zmyślenia, palący wiele ziół, uznanych  m. in.  w naszym kraju  za nielegalne.
Pojawiają się we śnie zlepki rzeczy, lęki, koszmary i ukryte pragnienia. 
Raz przyśniło mi się, że muszę wrócić do akademika, żeby dzielić pokój z dziwną (to eufemizm) dziewczyną. Jeszcze przez pierwsze ranne czynności wierzyłam, że jest to prawda. 
Innym razem, dużo wcześniej, kiedy byłam jeszcze w podstawówce, jeden z moich koszmarów sennych opowiadał o bezowocnych poszukiwaniach zeszytu ćwiczeń do geografii, które (we śnie) udało mi się znaleźć w jaskini, gdzie jednak za chwilę miała wpłynąć lawa z wulkanu, więc musiałam spieszyć się, by je zabrać. Udało mi się je skompresować i zabrać do probówki... Tak, to właśnie mi się przyśniło.
Jedno ze stosunkowo nowych wspomnień onirycznych, to dziecko lektury artykułu o Talibach w czasopiśmie opiniotwórczym oraz bezowocne próby poszukiwania stosownej na jesień torebki, związanej ze żmudnymi poszukiwaniami w sklepach i Internecie. Przyśniło mi się, że wchodzę do sklepu, będącego niewielkim buticzkiem z torebkami. Sklepik jak każdy, są ich dziesiątki. Wytarta wykładzina pcv na podłodze, torebki zwisające z wieszaków na ścianach i duże lustro, a przed nim Osama Bin Laden, w swoim jasnym stroju i turbaniku na głowie. Przymierzał czerwoną torebkę za lakierowanej skóry, wieszając ją sobie na ramieniu i ustawiając się pod odpowiednim kątem do lustra i nieco skupioną miną. Czy na pewno odpowiednia? Czy na pewno będzie pasować? Nie wiem już niestety, czy Bin Laden kupił ją, czy torebka była absolutnym must have sezonu, ponieważ sam ten widok wprawił mnie w takie oslupienie, że się obudziłam. A może po prostu zadzwonił budzik?
Wiem, że nie jestem sama. Pewna blogerka opowiadała o tym, jak śniło jej się, że ma dużo masła i nie wiedziała, co z nim zrobić.
Mam też wsparcie w najbliższym otoczeniu. Pewnej bliskiej mi osobie śniło się, że odeszłam na tamten świat, a ją pocieszał we śnie konwersacją leniwiec luźny Lori. Cieszę się, że przyśniło się jej to sympatyczne zwierzę, zawsze to jakiś plus w tej szarej rzeczywistości. 
Nie brakuje dziwnych snów. Jeszcze w połowie lat 90tych do redakcji "Filipinki", a konkretnie do działu "Filip z zielonymi", napisała pewna czytelniczka, że przyśniło się jej, że w pewnym mieście na Węgrzech latały uszy. Same, bez głowy. Po prostu sobie latały.
Wszystkie te sny, opisane tu i nie opisane byłyby doskonałym polem do popisu dla czerpiących z Freuda psychoanalityków. Pewnego dnia wpadł w moje ręce sennik wydany przez Świat Książki w 1995 roku. Cudo...Ten austriacki autor, Hanns Kurth (lub Kurth Hans, no i tak to ci jest, jak imię i nazwisko może być jednym i drugim... Marek Jurek)   czerpie z Freuda pełnymi garściami i główna rzecz, której nauczyła mnie ta publikacja, to to, by wystrzegać się wszelakich rzeczy, które mają kształt podłużny, czyli wszelkich kijków, węży, przyborów do pisania i narzędzi, innych przedmiotów codziennego użytku, zjawisk atmosferycznych, elementów przyrody, pokarmu (w tym bezbożnych ogórków, kiełbas i innych wędlin, czy... co gorsza... bananów!), które w jakikolwiek sposób mogłyby nam przywieść na myśl kształt falliczny. Jeżeli wszelkie te rzeczy śnią się nam, to znaczy, że jest coś na rzeczy w związku z nami i naszą psychiką. Wiedzmy, że coś się dzieje... 

środa, 28 marca 2012

Poezja w technice

Jako bibliotekarka w instytucji naukowej o ściśle technicznym profilu, często stykam się z ciekawymi tytułami publikacji i słowami kluczowymi, które mimo swej suchości i konkretnego określenia danego zagadnienia, zdają się być wrotami do świata wyobraźni. Czasem zazdroszczę finezji tym wszystkim teoretykom i praktykom danej dziedziny w trafności określeń i podejrzewam ich o podszyty zamysł przemycenia bardziej uduchowionych treści pod płaszczykiem nazwy jakiegoś prozaicznego zjawiska. Niezgłębione tonie nauki niosą w sobie tak wiele ciekawych nazw i określeń.
Weźmy taką "matematykę dyskretną"...Ile konotacji niesie ze sobą dyskretność tej matematyki lub matematyka (matematyczki). Już widzę tę grupkę nastolatków rozwiązującą równania w ukryciu przed dorosłymi z podnieceniem i rosnącą adrenaliną. Albo matematyczkę dyktującą szeptem treść równania. Ten zduszony głos... "Dwa plus dwa" - chwila napięcia - "równa się cztery". A może to matematyka dotycząca rzeczy, uznawanych powszechnie za intymne, czyli takie, o których powinno się mówić dyskretnie, np. ile prezerwatyw zmieści się w reklamówce z Biedronki lub, nawet coś bardziej typowego, jak odpowiedzieć na pytanie "w jaki sposób obliczyć dni płodne?".
Jedną z moich ulubionych jednostek naukowych jest "Katedra Systemów Czasu Rzeczywistego"... Cudo. Brzmi jak kościół wyznawców danej chwili, jakby jego przewodnią myślą było coś pomiędzy "carpe diem" a "zejdź wreszcie, do jasnej cholery, na ziemię". Z jednej strony prozaiczny i może nawet odrobinę przygnębiający, ale z drugiej strony mobilizujący do działania.
A teraz odrobina egzaltacji, miszmaszu i pisania tego-co-od-razu-przyjdzie-do-głowy. Niedawno wpadła w me  świeżo pokremowane ręce publikacja o wdzięcznym tytule "Przyczynek do rozważań nad oporem gleby skrawanej rotacyjnym elementem sprężystym". Ten zapomniany artykuł ukazał się prawie 30 lat w jednym z uczelnianych czasopism naukowych. Brzmi jak tytuł wiersza poety współczensego Prostota i klarowność, ale i głębia! Pozwoliłam sobie na małe piszu-pisz, nie obrazicie się mam nadzieję, jeśli to wkleję:


Przyczynek do rozważań nad oporem gleby skrawanej rotacyjnym elementem sprężystym

Rotacyjny element sprężysty
Przychodzi i odchodzi
Otula mnie raz tak, raz nie
Miękkie zazwyczaj elementy
Dziś twarde i oporne
Otuliły mnie, gdy leżąc
Wdychałam zapach żyznej ziemi
Wbijałam w nią palce, orając nimi ziemię
Zagłębiłam się w nienaturalny krajobraz
Niegdyś zielony i spokojny,
Pełen śpiewu ptaków
Dziś zagłuszony przez huk traktorów i zapach spalin
Ropa w baku ciągnika nie pachnie fiołkami
Pachnie pracą i stresem z niespłaconego kredytu
Niegdyś pot pracowników pegeeru
Dziś pot wyrobników u rolników wielkorolnych
Historia zatoczyła koło, lecz niepełne

Otul mnie sprężyście, elemencie,
Skrawarki lub czymkolwiek jest to, z czego pochodzisz
Nie pozwól na to, bym została zżarta
Nawozem sztucznym z wyjałowionej dawno temu ziemi
Rodzącej kukurydzę i pomidory GMO


listopad 1993
No dobra, żartowałam.
marzec 2012


Dzień dobry!

Razem z budzącą się do życia rzeczywistością przyrody budzę się do życia i ja i wybieram spod powiek zasklepiałe obserwacje, żeby tu właśnie podzielić się nimi z Wami, drodzy czytelnicy, jeśli tu zajrzycie. Obiecuję wiele obserwacji, zapisanych donosów rzeczywistości, jadu i lukru, stalowych kolców i różowego puszku, słowem - czasem słońce, czasem deszcz- a wszystko to w obrazoburczym (mam nadzieję) sosie. Krótko mówiąc - jak w życiu (zależy czyim, mam nadzieję, że moim - i waszym, jeśli zechcecie się ze mną czasem tez podzielić własnym donosem rzeczywistości). A zatem zapraszam - proszę się rozgościć, zdjąć płaszcz, usiąść, czytać i komentować...