środa, 10 lipca 2013

Małe koszyki - maleńka miłość :* :*

Upojność wieczoru, który nastał po upalnym, letnim dniu oraz  "Dirty Black Summer" zespołu Danzig nastroiły mnie nieco romantycznie.
Ładna piosenka. Gitarka wywołuje taki prądzik w okolicy splotu słonecznego. Nie zgadzam się jednak z Tobą, Glennie Danzigu. To lato nie jest ponure i brudne, nie jest też czarne. W moim wydaniu ma nieco metaliczny połysk, albo jest plastikowe i czerwone. Jak koszyk na zakupy z Biedronki. Są też cieplejsze rzeczy na tym świecie niż stos pogrzebowy, o którym piał Glennisko...
Romantyczne uniesienia ostatnich miesięcy, jak również doświadczenia moje i moich znajomych,  nastroiły mnie do napisania pseudoutworu. Nie muszę wyjaśniać zbyt wiele, cała sytuacja opisana jest wprost dosłownie w tym to czymś (utworze):


Stoję w kolejce
między ekscytującym pikaniem kas z obu stron
Piknięcie skanera wywołuje drżenie
Już czuję jak mięśnie mojej twrzy
podrygują w bezmagnezowym skurczu
Oto kasa coraz bliżej
Wykładam w pocie czoła zakupy na taśmę
Nurkuję w dużym koszu
Zawsze wolę takie, niże te małe
co się dźwiga
Albo ciągnie po podłodze
Poza tym zawsze mam tam jeden złoty lub złote dwa
Gdyby na zakupy przepadła cała kasa ma
Tra la la

Tańcują me ramiona nad koszem
Jak połamane na wysypisku grabie
Nigdy nie umiem postawić koszyka tak,
by było mi wygodnie
Kolejka napiera na mnie
Kosz wbija mi się  w brzuch
Lękam sie, czy butelka z wodą mineralną oraz
ta z Cifem
nie upadną na podłogę
Wyłożyłam
zakupy na taśmę
Pikający skanerem gwar trwa
Sia la la

Stoję przodem do pani kasjerki
tyłem do kolejki
Koszyk z przodu zaprowadzon,
co by mnie nie przeszkadzał
Wtem czuję to...
Z tyłu najeżdza na mnie kosz
Rażąca prądem ekscytacja
oraz radość płynąca z konforntacji
Rozpierają mnie jak 
skwaśniały jogurt wieczko kubka
Zawsze jak otwieram, to się boję
czy się nie opryskam
i widzę go
oto on
Tra la la

Najeżdzał na mnie z tyłu kosz
Tym razem jest inny niż zawsze
Metaliczne spjojrzenie przeszywa mnie
jak cudowny prąd z pastucha elektrycznego
na polu, gdzie pasły się krowy
Wiele razy adorowały mnie kosze
Ale ten jest inny niż wszytskie
Wiem, że to nie żarty
To przeznaczenie
Naszej wzajemnej hipnozie akompaniuje kasjerka
"Torbę liczyć? Torbaaaaa"
Sia la la

I kiedy pika (kasjerka) mi tymi zakupami tak,
że nie mogę ich ogarnąć
i nie  zdążam zapłacić
Najeżdza na mnie kosz
Wiem, że to przeznaczenie
Będziemy żyć razem w cudownym zakupowym, pikającym świecie
Z przegródką na dwa złote lub jeden euro
Albo żeton, jak ktoś ma
I urodzę mu małe koszyki
Same metalowe
Plastikowe jednak może nie
Może tez kiedyś wjadą na kogoś w sklepie
Tra la la


No i to własnie ten utwór. Jeżeli ktoś czuje się na siłach, może napisać muzykę. Preferowana gitara akustyczna, melodia w stylu pielgrzymkowym. Polecane wykonanie przez kobietę, ubraną w zwiewną tkaninę, ze wzrokiem wpatrzonym w dal z nadzieją, ale z jednocześnie lekko zawiadiackim błyskiem w oku - w końcy wyrywamy obcy koszyk w sklepie. Od słów "I urodzę mu małe koszyki" głos winien nieco drżeć z przejęcia a oczy szklić się łzami wzruszenia. Może być coś w takim stylu:
 Polecam przewinąć do 1:11 - właśnie o to mi chodzi!!!
A tu na koniec - małe tło do całego wpisu:

Dziękuję za przeczytanie.
Wasz Zwariowany Wampir B.